Przejdź do głównej zawartości

TANATOS z BROWARU OLIMP



Pogoda wciąż robi sobie z nas podśmiechujki (bywają dni, kiedy jest ledwo 11°C), więc ja wciąż czekam na oficjalnie ‘otwarcie sezonu letniego’. Jak tylko przyjdzie prawdziwe ciepło wytoczę ciężkie działa… znaczy się lekkie. Lekkie piwa mam na myśli. Obiecuję. Póki co jednak zostaję w typowo zimowych klimatach. Dziś kolejny RIS… a cóż by innego. Wiem, że już pewnie rzygacie tymi kolejnymi reckami risów, ale nie będę ich przecież trzymać do następnej zimy! Trzeba je po prostu spijać… cóż człowiek nie wielbłąd, a pić musi ;)
Tanatos, to któryś tam już Russian Imperial Stout od Olimpu. Jest to Whisky RIS mili państwo. Nie chodzi tu rzecz jasna o miks piwa i popularnej łychy, lecz o RISa ze słodem wędzonym torfem w zasypie. Jeśli czytacie mnie na bieżąco, to pewnie wiecie, że klimaty torfowe to jest coś, co takie tygryski jak ja lubią najbardziej. Im bardziej piwo jest dojebane słodem whisky tym lepiej. Lepiej dla mnie ma się rozumieć ;D
Olimp jak to zwykle bywa i w tym przypadku dodał coś „od siebie” i  uwarzył trunek z pomysłem, z sercem, z rozmachem. W składzie mamy np. płatki owsiane, palony jęczmień, paloną pszenicę (!), czy cukier Muscovado. 


Tanatos – bóg i uosobienie śmierci, wygląda bardzo klasycznie. Piwo jest czarne jak…. jak nie wiem co, bo już mi się porównania skończyły. W każdym bądź razie jest to jedno z najczarniejszych piw jakie w życiu widziałem! Smoła to przy nim uboga krewna. Pianka też niczego sobie – może niewysoka, ale za to nader apetyczna, drobna, puszysta, beżowa w barwie. No i cholernie trwała. To co powstało przy nalewaniu praktycznie w ogóle nie znika!
Dziwne to, bo wysycenie jest bardzo niskie. Po dwóch łyczkach spojrzałem (dopiero) na ekstrakt. Łooo panie… toż to ma, aż 27°Blg! To dlatego jest takie gęste, takie lepkie, takie oleiste. Choć zapewne płatki owsiane też swoje zrobiły. Ależ to smaczne, ależ wyraziste, ależ charakterne, do bólu palone. Spalenizna, palone słody, palone zboża. Do tego sporo gorzkiej czekolady, mocnej kawy i gorzkiego kakao. Strasznie kawowo-czekoladowy jest ten Tanatos. Z tła dobiegają do mnie odgłosy torfu, dymu, cukru brązowego oraz karmelu. Torf występuje tu głównie w postaci podkładów kolejowych, smoły i asfaltu. Jako fan tego typu klimatów muszę jednak stwierdzić, że ich poziom jest bardzo przeciętny. Nie ma mowy o żadnej dominacji, lecz bardziej o uzupełnieniu całego profilu smakowego. Zapewne taki był zamysł piwowara. Alkohol jest znakomicie ułożony, ukryty. Co jedynie delikatnie rozgrzewa. Nic ponadto. Od początku do końca na języku osadza się też wyraźna, idealnie wyważona goryczka o przyjemnym kawowo-palonym charakterze. Wspaniale kontruje ona opasłe słodowe ciało. Strasznie smaczne i wielowątkowe piwo. Ciekawe jak wypadnie w teście nosowym?
Ojjj… kurde wypada równie dobrze. Zapach jest mocny i soczysty. Coś jak kopnięcie Chalidowa w MMA. Wydaje mi się, że w tym elemencie wędzonka torfowa jest jakby wyraźniejsza. Są zjarane kable, ebonit, masa bitumiczna oraz rozgrzany asfalt. Prym oczywiście wiedzie gorzka czekolada, pralinki oraz fest kawa, bez mleka, śmietanki i innych rozwadniaczy. Palone słody też mocno dają po nosie. Piwo jest mocno palone, lekko dymne i okrutnie przyjemne w zapachu. Co ciekawe pojawiają się tutaj przyjemne nuty suszonych owoców, których w smaku kompletnie nie czułem. Suszona śliwka, rodzynki i daktyle, a nawet szczypta dojrzałych wiśnie się tu znajdzie! No pięknie to pachnie. Nosek zadowolony. Właściciel noska też :) Głęboko w tle mamroczą echa delikatnego alkoholu w formie szlachetnego likieru owocowego. Broń Boże nie jest to wada! Wręcz przeciwnie. Cholercia, diabelnie fajny to aromat. Zakochałem się w nim.
Niezły sztosik z tego Tanatosa. Pod względem smakowym rzecz jasna, bo jego cena i dostępność były dosyć zwyczajne. Piwo jest strasznie wyraziste, złożone, charakterne. Pełnia smaku rozrywa kubki smakowe na strzępy. Lekko przeważa treściwość nad wytrawnością, choć goryczka wcale do najsłabszych nie należy. Trunek jest dobrze zbalansowany, jest lekka słodycz i odpowiednia gorycz na finiszu. Pije się to dosyć wolno, ale przy takich zabójczych parametrach to rzecz zupełnie normalna. Wielkie propsy za świetnie ułożony alkohol. Forma likieru, tudzież nalewki z górnej półki jest jak najbardziej pożądana w tego typu napitkach. Piwo ma już pół roku, więc być może czas jest tu pewną zasługą. Kolejne brawa za akcenty wędzenia torfem. Jak najbardziej są obecne i wyraziste, choć nie przysłaniają głównego profilu piwa. Dla początkujących amatorów torfu mogą być nawet zbyt ordynarne, jednak dla takiego starego wyjadacza jak ja, są na przeciętnym levelu.
Nie no, generalnie piwo mnie urzekło. Genialna robota! Jestem pod niesamowitym wrażeniem. Jak mawiał klasyk „O take krafty walczyłem”.
OCENA: 9/10
CENA: ok 14ZŁ
ALK. 10%
TERMIN WAŻNOŚCI: 20.12.2018
BROWAR OLIMP//BYTÓW BROWAR KASZYBSKI

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

Miłosław IPA od Fortuny

  Idziemy za ciosem, dlatego dzisiaj druga marcowa nowość od Fortuny – Miłosław IPA. Piwo to jest alkoholową wersją piwa Miłosław Bezalkoholowe IPA , które to jest jednym z lepszych ‘bezalkusów’. Prawie zawsze najpierw powstaje wersja alkoholowa, a dopiero później bezalkoholowa (ewentualnie), ale tu mamy odwrotną sytuację. Dziwne to. W sumie nie wiem, dlaczego ta nowinka zowie się IPA? Przecież mamy tu zaledwie 4,6% alko oraz tylko 11,5º Blg! To nawet na Session IPA są niskie parametry. Trochę ich poniosło w tym Miłosławiu. Jako ciekawostka dodam jeszcze, że w składzie tego piwa znajduje się pszenica niesłodowana, słód żytni oraz zielona herbata Sencha Earl Grey. Użyte chmiele to Citra, Amarillo, Chinook, Lubelski i Cascade.  Piwo jest lekko zmętnione, złocistej barwy. Góruje nad nim ogrom białej piany, która jest dość drobna, bardzo puszysta i trwała. Opadając zostawia wyraźne zacieki na szkle. Piję. Od razu dolatuje do mnie spora dawka Sencha Earl Grey, dzięki czemu moje skoj

Mentor III Bourbon Oak & Cedar Wood Chips

  Piwo Mentor w bardzo charakterystycznym opakowaniu, to jedna z legend polskiego piwnego rzemiosła. Swego czasu, ten imperialny porter bałtycki był obiektem pożądania niejednego beergeeka . Kilka lat później pojawił się Mentor II, a pod koniec tej zimy Browar ReCraft uraczył nas Mentorem III. „Trójeczka” ukazała się, aż w trzech wersjach – podstawce i dwóch wersjach z dodatkami. Podstawki nie udało mi się zakupić, ale mam dwie pozostałe nowości ze Świętochłowic.   Na pierwszy ogień idzie wersja leżakowana z płatkami dębowymi z beczek po Bourbonie oraz z płatkami drewna cedrowego. Bourbon to już mega oklepana sprawa, ale nie mam pojęcia jak pachnie drewno cedrowe. Poza tym, nie kojarzę tego dodatku w piwie, więc trochę się jaram. Zobaczmy, co wyszło z tego eksperymentu.  Piwo jest przyjemnie gładkie i gęste, rozlewające się po podniebieniu. Dużo tu czekolady deserowej, wspomaganej przez praliny i akcenty kakao. Tuż za nimi na scenę wchodzi drewno – czuć klepkę dębową oraz coś, cz