Przejdź do głównej zawartości

Żywiec Sesyjne IPA. Koncernowy wyścig zbrojeń trwa


Niezbyt długo trzeba było czekać na odpowiedź Żywca na pierwsze nowofalowe piwo z Kompanii Piwowarskiej. Równo dwa miesiące po debiucie Książęcego IPA, na półki sklepowe trafił konkurent z GŻ – Żywiec Sesyjne IPA. Piwo nie jest może, aż takim wielkim szokiem, jaki towarzyszył premierze Żywca APA, no ale bez wątpienia internety dosyć głośno huczą o najmłodszym dziecku Grupy Żywiec.
Na wstępie daję sporego plusa za uczciwe podejście do tematu (w przeciwieństwie do giganta z Tych/Tychów?). Napisali jasno i wyraźnie – piwo typu Session India Pale Ale. Mamy tu bowiem równo 5% alkoholu i tylko 12º Plato. Tym samym piwo to jest lżejsze niż siostrzana APA. Książęce IPA tak naprawdę także jest sesyjnym IPA, choć nigdzie nie znajdziemy takiej informacji.
Drugi komplement Żywiec IPA dostaje za zajefajną kolorystykę – wg mnie jest to najładniejsza eta ze wszystkich Żywców. Ten turkusowy odcień naprawdę przyciąga wzrok. Do tego dochodzi dobrze wyeksponowany napis IPA. Szanuję :)
Żeby nie było tak ładnie i pięknie, to karnego kutasa nowemu Żywcowi wręczam za niepełny skład. Skoro na apce wymienili wszystkie słody i chmiele, to dlaczego do jasnej Anielki na ipie tego nie ma?! Troszkę konsekwencji Grupo Żywiec. 


Do piwa zostało stworzone dedykowane szkło, coś na kształt IPA Glass. Szkoda tylko, że w Teskaczu nie było zestawów z tym, jakże zajebistym szkiełkiem. Swoją drogą już po raz drugi brytyjska sieć zaskoczyła mnie wczesną dostępnością nowinki na ich półce. To samo było z Książęcym IPA. W Tesco było do kupienia na długo przed tym, nim nowość z KP rozpanoszyła się w innych sieciach i sklepikach.
Okej. Pora przyjrzeć się rzeczonej nowince. Jak to koncerniak, w szkle piwo prezentuje się bez zarzutu. Bialutka czapa piany jest nad wyraz obfita, gęsta i przyzwoicie drobna. Skubana, a jaka nieśmiertelna! W zasadzie to nie opada i trzeba ją spijać. Lacing również klasy światowej. Kłaniam się nisko i nie mam pytań. Ciecz nosi złociste wdzianko i jest lekko mętna, ale oczywiście butla podczas zakupów porządnie wytarzała się w wózku, więc piwo nie miało się kiedy sklarować.
W smaku jest całkiem nieźle. Czuć sesyjność oraz lekkość. Piwo jest przyjemnie rześkie, świeże i odpowiednio wysycone, czyli wyraźnie, ale jeszcze nie natrętnie. Królują tu kwaskowe cytrusy, głównie w formie skórek z limonki, cytryny, mandarynki oraz pigwy (!). Z amerykańskich chmieli wyłapuję jeszcze odrobinę kwiatów, kapkę żywicy oraz nieco akcentów leśnych w formie igliwia. Podoba mi się taki obrót sprawy. Słodowość jest tu przyjemnym wypełniaczem doznań. Chmielowo-cytrusowa goryczka jest może i słaba, ale jakże przyjemna, gładka i ułożona. Nie odkłada się na języku ani przez chwilę, dobrze radząc sobie z kontrowaniem biszkoptowo-chlebowej słodowości. Tłem natomiast sunie ulotna landrynkowa nuta, która zapewne nie każdemu podpasuje, ale mi bynajmniej nie przeszkadza. Całość smakuje dobrze, naturalnie i świeżo. Dobra robota.

Smak zadowolił mnie w co najmniej w 80-ciu procentach. Czas zaprzyjaźnić się z zapachem. Może nie będę zbyt odkrywczy, ale muszę przyznać, że aromat jest w zasadzie kalką doznań smakowych. Jest niebywale rześki, dobitnie owocowy, cytrusowy z przyjemnym kwaskiem w tle. Ponownie skórki cytrusów rozdają tutaj karty, słód natomiast jest tylko ledwo zauważalnym tłem. Są również świeże kwiaty, landrynki i ponownie akcenty leśne, choć tu chyba bardziej w formie owoców leśnych. A propos owoców wydaję mi się, że tuż nad horyzontem majaczą nieśmiałe echa czerwonych owoców tropików. Wery najs! Jestem naprawdę pod sporym wrażeniem. Piwo pachnie wielowątkowo oraz dosyć intensywnie. W ciemno chyba dałbym się nawet nabrać, że to jakiś rzemieślnik, a to już o czymś świadczy :)
Żywiec Sesyjne IPA jest wyraźnie lepszym piwem niż oponent ze stajni Książece (nawet te bardziej udane warki, które oceniam max na szóstkę). Jest trunkiem bardzo rześkim, lekkim, wyraźnie nowofalowym, bardzo owocowym i szalenie pijalnym. Bez przerwy ma się ochotę na kolejny łyk (a może raczej haust). Piwo wchodzi bez opamiętania, nie czyniąc większych szkód w organizmie, bo bez mała można go zaliczyć do grona sesyjnych. Mimo dosyć nieporadnej goryczki, balans jest tu równomiernie rozłożony. Nie ma mowy o nadmiernej słodyczy, czy zbyt dużej dawce słodowości. Piwko jest lekkie, dobrze skomponowane, naprawdę smaczne. Sprawia przyjemność podczas picia, świetnie gasi pragnienie. Czyżby to był mój ulubiony kompan tegorocznego sezonu grillowego?
Na ósemeczkę jest troszkę za słabe, ale solidna siódema należy się bez dwóch zdań. Nie tylko Książęce IPA, ale również Żywiec APA plasuje się za nim.
OCENA: 7/10
CENA: 4.49ZŁ (Tesco)
ALK. 5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 24.09.2018
GRUPA ŻYWIEC

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

Chimney - Sztos Alert!

  Czas na kolejny debiut na łamach Piwa Naszego Powszedniego – przed wami Browar Moon Lark (a raczej tylko jego piwo). Jest mi niezmiernie miło zapoznać się z nowym przybytkiem. Moon Lark (po naszemu: księżycowy skowronek) wystartował w 2022 roku i jest to browar stacjonarny, mieszczący się w miasteczku Poręba, rzut krowim plackiem od Zawiercia. Głównym piwowarem, a zarazem jednym z dwóch właścicieli jest znany w środowisku Paweł Masłowski. Tak, ten sam, który przez wiele lat warzył piwa dla Browaru Pinta. Między innymi jeszcze w Zawierciu, a później w Wieprzu. Jego wspólnikiem jest Michał Bartosik. Co ciekawe, Moon Lark to nie tylko browar, ale również miodosytnia i seltzerownia. Ich kolejnym wyróżnikiem jest to, że leją tylko w puchy. Piwem, które u mnie debiutuje jest Chimney – Smoked Baltic Porter wędzony dymem z drewna bukowego. Trunek ten został uwarzony specjalnie na tegoroczne Święto Porteru Bałtyckiego. No i super. Polska porterem bałtyckim stoi i już! Piwo w szkle wyg

Bojanowo Porter Pomarańczowy

  Przedstawiam wam pierwszy w Polsce porter bałtycki z pomarańczą! Piwo ukazało się tuż przed tegorocznym Baltic Porter Day, więc wciąż możemy uważać je na nowość. Być może gdzieś już o nim słyszeliście, ale poznajcie też moje zdanie. Przyznam się, że strach jest. Może nie bardzo duży, ale jednak. Wszak to Bojanowo, ale z drugiej strony klimaty pomarańczowe uwielbiam. Poza tym myślę, że z ciemnymi, porterowymi klimatami może to nieźle zagrać. Gwoli ścisłości - w składzie nowinki od Bojanowa znalazł się sok pomarańczowy, jak również skórki z pomarańczy. Bazą tego napitku jest oczywiście regularny Bojanowo Porter , który sam w sobie jest całkiem niezłym piwem. Zobaczmy co wyszło z tego eksperymentu. Piwo wygląda zwyczajnie – jest praktycznie czarne i nieprzejrzyste. Na wierzchu mieni się niewysoka, acz drobna i puszysta pianka koloru beżowego. Smak jest… na pewno niespotykany. Wyraźnie czuć skórkę pomarańczy (nieco mniej sam sok), ale są też nuty porterowe, tj. ciemne słody, pie

Miłosław & Makłowicz - ArcyLager

  Jak „płodny” jest Browar Fortuna każdy widzi. Co rusz jakieś nowe wymrażanki, a to współpraca z Makłowiczem, a to nowe wcielenie porteru bałtyckiego. Czasem jakaś nowa Fortuna też się pojawi. Naprawdę jest tego sporo. W tym tygodniu jednak „Ostajewski i spółka” przeszli samych siebie, serwując nam, aż trzy nowości. Praktycznie na raz! Jedną z nich jest kolejna kucharska kooperacja. Miłosław & Makłowicz – ArcyLager. Jak głosi dopisek „warzony z ryżem”. Cóż, zbytnio odkrywcze to to nie jest. Od razu ciśnie mi się na usta: nie lepiej było uwarzyć ArcyStouta, ArcyBocka lub ArcyWeizena? Jednakże po przeczytaniu składu wiemy o wiele więcej. Do piwa tak naprawdę dodano płatki ryżowe, a także zieloną herbatę Genmaicha z prażonym ryżem, sok z imbiru oraz sok z cytryny. Tak, skojarzenia z Dalekim Wschodem są jak najbardziej na miejscu.  ArcyLager pieni się jak oszalały. Bielutka pierzynka jest nader puszysta, średnio pęcherzykowa i dosyć trwała. Zostawia wyraźne zacieki na ściankach.